Niedoczynność tarczycy


Maria
napisała 12/12/2010 13:42 |

Piotrze, ja też kilka razy pisałam już o swojej (byłej) niedoczynności tarczycy.
Powtórzę raz jeszcze. Pozbyłam się tego schorzenia w ciągu siedmiu miesięcy.
Wyłącznie dzięki Colvicie - 2 x dziennie po dwie kapsułki. Z tym, że nie zażywałam ciągle.
Najpierw przez dwa miesiące regularnie, potem długa przerwa i po kolejnych trzech miesiącach znowu przez dwa miesiące w dawkach 2 x dziennie po dwie. Efekt był dla mnie niespodziewany, bo nie z powodu niedoczynności tarczycy zaczęłam zażywać Colvitę, ale wyniki badań nie kłamią i od roku nie biorę żadnych leków, żadnej chemii !

Jolanta Odulińska napisała 12/12/2010 14:30 |

Mario, a czy w trakcie przyjmowania Colvity brałaś jakies leki na tarczycę? Moja znajoma bierze leki, lekarz powiedziała jej, ze musi je brać do końca życia. Czekamy teraz na rezultaty.., ale jeszcze za wcześnie, by cos konkretnego powiedziec. Wierzę, że colvita zrobi swoje. Tyle, ze ona bierze po 2 kapsulki dziennie. Trochę mało...

Maria napisała 12/12/2010 17:01 |

Nie Jolu, od października tamtego roku nie biorę żadnych leków i to nie tylko na tarczycę, ale i na cukrzycę, której też już nie mam (jeśli tylko nie chcę). W pewnym momencie mojego życia po prostu zbuntowałam się przeciwko tym wszystkim lekom, które jedno leczą a inne rujnują. Colvitę zaczęłam brać od grudnia tamtego roku i to był strzał w dziesiątkę. Na początku jednak, konieczna jest dawka uderzeniowa. Przyjęłam, że dla mnie to będą 4 kapsułki dziennie i jak widać, nie myliłam się. A kto wie? Może gdybym zaczęła od jeszcze większych dawek, o wiele szybciej stanęłabym na nogi. Ale i tak jestem szczęśliwa, że żyję bez wcześniej nękających mnie dolegliwości.

Maria
napisała 12/12/2010 20:39 |

Jolu, mój lekarz rodzinny, rok temu, we wrześniu, kiedy poprosiłam go o skierowanie na badania, zapytał: a po co? Po czym dodał, że mam się przyzwyczaić do tego, że z moim zdrowiem lepiej już nie będzie, że leki jakie brałam będę brała do końca życia i w zupełności wystarczy, jak badania będę sobie robiła raz na rok. Na szczęście nie uwierzyłam mu i teraz to on nie może uwierzyć w to, co wynika z ostatnich wyników badań, robionych dokładnie po roku (bez jakichkolwiek leków). Tym razem nakazał mi powtórzyć badania po dwóch miesiącach. Skierowanie już mam i pewnie w nadchodzącym tygodniu je wykonam, ale jakoś mi nieśpieszno, bo czuję się świetnie i wiem, że wypadną jeszcze lepiej. Na pewno jednak je zrobię, choćby po to, by zobaczyć opadającą szczękę lekarza i jego wielkie oczy. Dlatego też Jolu, niech Twoja znajoma nie wierzy tak na ślepo lekarzom. To nieprawda, że z choroby nie można wyjść i trzeba z nią żyć do końca. Wystarczy tylko bardzo chcieć i wyzwolić w sobie więcej determinacji.
Maju, piękne jest to, że moja przyjaciółka poleciła mi kolagen w odpowiednim momencie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz